Pozew przeciw Google oddalony
Czy Google nie ma obowiązku usuwania z sieci nieaktualnych ani niepełnych informacji nawet, jeśli domaga się tego osoba, której one dotyczą? Pozew dotyczący „prawa do zapomnienia” został oddalony przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Prawo do zapomnienia to możliwość domagania się usunięcia z sieci nieaktualnych lub niepełnych danych dotyczących konkretnych osób. Leszek L. wystąpił do sądu o usunięcie przestarzałych informacji na jego temat. Zażądał nie tylko wykasowania tych danych, ale walczył również o zadośćuczynienie w wysokości 300 tysięcy złotych. Domagał się też przekazania przez Google kolejnych 200 tysięcy złotych na cele społeczne.
Chociaż żądania pana Leszka L. były w pełni zrozumiałe, ponieważ chodziło mu o usunięcie informacji o wystosowanym za nim liście gończym, to jednak Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jego pozew. Sprawa zakończyła się zgodnie z założeniami wniosku złożonego przez pełnomocnika Google – mecenasa Piotra Wasilewskiego. Zdaniem prawnika, pozew należało oddalić, ponieważ nie udało się nawet sprawdzić, czy list gończy rzeczywiście został wydany ani czy był zasadny. Co więcej, jeśli taki list był wystawiony, to według mecenasa Leszek L. powinien jeszcze udowodnić, że został on cofnięty.
Także sąd argumentował oddalenie pozwu faktem, że Leszek L. nie potrafił przedstawić żadnych konkretnych dowodów potwierdzających domniemane wykroczenie ze strony Google. Dodał również, że akurat listy gończe są tego typu dokumentami, w których zasady prywatności i ochrony danych osobowych nie muszą być przestrzegane. Chodzi w nich o to, by jak najwięcej osób rozpoznało ściganego, więc wręcz trzeba zrezygnować z ochrony jego wizerunku. W związku z tym, publikacja danych przez Google i brak zgody na ich wycofanie nie wiążą się z naruszeniem jakichkolwiek procedur.
Inne zdanie na ten temat miała reprezentująca Leszka L. prawniczka Aleksandra Socha. Podkreślała, że informacje w sieci zostały opublikowane bez zgody jej klienta, ale jednocześnie przyznała, że nie ma żadnych dowodów na to, iż list gończy został za nim w ogóle wydany. W dodatku okazało się, że na 200 wyników wyszukiwania dotyczących powoda, zaledwie 5 dotyczy domniemanego listu. Pani Socha szukała ratunku w odwołaniach do ubiegłorocznej decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał, że Google odpowiada za informacje znajdujące się w wynikach wyszukiwania, a osoba chcąca je usunąć, nie musi nawet podawać powodu swojej decyzji. Dla warszawskiego sądu, nie był to jednak wystarczający argument.