Ustawa wiatrakowa
W maju br. Sejm uchwalił ustawę o inwestycjach dotyczących elektrowni wiatrowych, zwaną powszechnie „ustawą wiatrakową”. Przewiduje ona, że wiatraki należy stawiać w odległości od domów nie mniejszej niż 10-krotność wysokości tych instalacji. Projekt był autorstwa posłów PiS-u, za ustawą głosowało 239 posłów, przeciwko było 147, a wstrzymało się 16. Pod koniec czerwca ustawę podpisał prezydent Andrzej Duda.
Największe kontrowersje budzi właśnie zapis o odległości farm wiatrowych od siedlisk. Ma ona wynosić co najmniej 10-krotność wysokości wiatraka z wirnikiem i łopatami, co w praktyce oznaczać może od półtora do dwóch kilometrów. Zdaniem opozycji ten zapis doprowadzi do znacznego ograniczenia, a nawet zahamowania rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.
Taka odległość miałaby być zachowana przy konstruowaniu nowych wiatraków i dotyczy również granic np. parków narodowych i krajobrazowych oraz rezerwatów czy obszarów Natura 2000. Wiatraki, które znajdują się obecnie w odległości mniejszej niż wskazana, nie mogą być rozbudowywane, można je jedynie konserwować i remontować. Lokalizacja elektrowni wiatrowej będzie możliwa jedynie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Jednym ze skutków ustawy będzie też wzrost opłat za eksploatację wiatraków. Jednocześnie zakłada, że można będzie przebudowywać lub rozbudowywać domy, które znajdują się w najbliższym sąsiedztwie wiatraków, jeśli pozwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jak twierdzą przedstawiciele opozycji, oznacza to, że niemożliwa będzie budowa nowych domów w sąsiedztwie wiatraków.
Do ustawy przyjęto parę poprawek. Na mocy jednej z nich wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego może nakazać rozbiórkę wiatraka, który wybudowano bez zezwolenia, na koszt inwestora (chyba, że ten uzyska nowe pozwolenie). Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia. Decyzją posłów postępowanie w sprawie wydania decyzji o warunkach rozbudowy, które rozpoczęto przed wejściem w życie ustawy, można będzie prowadzić na podstawie dotychczasowych przepisów w ciągu 3 lat od wejścia ustawy w życie. Ostatecznie z projektu wykreślono zapisy mówiące o zasadach notyfikacji technicznej wiatraków. Projekt przewidywał bowiem maksymalnie 2-letni termin ważności decyzji pozwalającej na eksploatację wiatraków.
Autorzy projektu przekonują, ze ustawa nie hamuje energetyki wiatrowej, ale wprowadza właściwe, konieczne regulacje w tym zakresie, a Polska od lat dopłaca do energii odnawialnej. Za najlepszą formę rozwoju energetyki uznają „miks energetyczny” różnych źródeł. Przeciwnicy ustawy twierdzą natomiast, że jest ona dyktowana interesami polskich kopalni.
Zobowiązania unijne wymagają, żeby do 2020 r. co najmniej 15% zużytej w Polsce energii w sektorach ciepłowniczych, elektroenergetycznym i transportowym pochodziło z odnawialnych źródeł energii. W 2014 r. w Polsce udało się osiągnąć niewiele ponad 11%, a ustawa wiatrakowa najprawdopodobniej przystopuje nas w drodze do realizacji unijnego celu.