Afera reprywatyzacyjna w Warszawie

Mikemareen/bigstockphoto.com

Reprywatyzacja jest to proces, który polega na zwrocie poprzednim właścicielom mienia, które zostało przejęte przez państwo w drodze wywłaszczenia lub nacjonalizacji.

Bolesław Bierut, komunistyczny prezydent, oraz kierowana przez niego Krajowa Rada Narodowa w październiku 1945 roku przyjęli prawo o własności gruntów, które dzisiaj nazywane jest „dekretem Bieruta”. Dekret ten zakładał, że grunty, które znajdują się w mieście, przechodzą na własność państwa. Dotychczasowe prawo własności zostało przekształcone na wieczyste użytkowanie gruntu. Na ponad 15 tysięcy złożonych odwołań, tylko 303 zostały pozytywnie rozpatrzone. Większość warszawiaków została pozbawiona swoich nieruchomości. Kiedy zabrano grunty, odebrano także kamienice. Sprawa dotyczyła wówczas około 40 tysięcy nieruchomości.

W 1989 roku powstało Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości w Warszawie. Pojawił się pomysł, by walczyć o zwrot majątku nie na drodze sądowej, lecz administracyjnej. Politycy zdawali sobie sprawę, że roszczenie reprywatyzacyjne może zrujnować budżet. 94% stołecznych gruntów było w rękach prywatnych, a roszczenia się nie przedawniły. Szacowano wówczas wartość odebranych nieruchomości na 44 mld zł. Jednak ustawa reprywatyzacyjna została przedstawiona dopiero w 2001 roku. Przewidywała ona zwrot nieruchomości w naturze lub wypłacenie odszkodowania w wysokości połowy wartości utraconego mienia. Niestety prezydent Andrzej Kwaśniewski zawetował ustawę, gdyż doradcy przekonali go, że są inne ważniejsze sprawy do załatwienia i państwo nie dysponuje odpowiednimi środkami na wypłatę odszkodowań. Wtedy rozpoczęła się era dzikiej reprywatyzacji.

Pojawiła się szansa dla wyspecjalizowanych kancelarii prawnych w walce o odebrane przez komunistów dobra. Do gry wkroczyły także spółki, które za grosze skupowały roszczenia byłych właścicieli nieruchomości. Pojawili się tzw. „czyściciele kamienic”, którzy specjalizowali się w wyrzucaniu lokatorów z przejętych kamienic. Docierali oni do właścicieli budynków, kupowali od nich udziały często za ułamek wartości. Stawali się tym samym następcami prawnymi, odzyskiwali kamienicę, po czym pozbywali się lokatorów i zyski spływały same ze sprzedaży atrakcyjnych mieszkań na wolnym rynku.

Najbardziej znaną postacią jest Marek Mossakowski, były antykwariusz warszawski. Odkupił prawa do roszczeń do budynku przy Hożej 25 za 50 zł. Wystąpił do miasta o odszkodowanie w wysokości 5 mln złotych za bezpłatne, wieloletnie użytkowanie budynku. Był bardzo skutecznym czyścicielem. Gdy przejął kamienicę, wielokrotnie podwyższał czynsz lokatorom, których nie było stać na jego opłacanie. Odcinał im tez prąd, wodę, gaz. Głośno stało się o nim, kiedy w Lesie Kabackim znaleziono zwłoki Jolanty Brzeskiej, która była wcześniej lokatorką kamienicy przy ulicy Nabielaka, przejętej także przez niego. Jolanta Brzeska walczyła o prawa lokatorów.  Niestety w końcu za niepłacony czynsz komornik zajął jej emeryturę, a ona dostała nakaz eksmisji. Początkowo stawiano na samobójstwo, potem ślady wskazywały na udział osób trzecich, jednak w toku postępowania nie postawiono ostatecznej tezy. W 2013 roku umorzono śledztwo w sprawie jej śmierci. Nie znaleziono przesłanek do popełnienia samobójstwa, jednak nie wykryto też śladów zbrodni. Sprawców zabójstwa nie odnaleziono do dzisiaj, lecz sprawa reprywatyzacji wyszła na światło dzienne i została nagłośniona.

17 września 2016 roku weszła w życie tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna. Nowelizacja przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami zakłada, że wnioski byłych właścicieli gruntów wg niej rozpatrywane są na nowych zasadach. Celem wprowadzenia nowelizacji było uporządkowanie kwestii związanych z realizacją roszczeń do gruntów warszawskich, którzy utracili prawo własności na podstawie decyzji wydanych w 1945 roku. Mała ustawa opisuje także dodatkowe sytuacje, w których jest możliwość odmówienia ustanowienia prawa użytkowania wieczystego. Kolejna zmiana ma na celu zakończenie postępowań dekretowych, które zostały wszczęte ponad 70 lat temu i nie zostały rozstrzygnięte ze względu na brak możliwości ustalenia stron postępowania lub ich adresów. W tej sytuacji ma nastąpić publikacja w prasie lokalnej, dzienniku ogólnopolskim oraz stronie internetowej urzędu, że poszukiwany jest poprzedni właściciel. Jeśli ten nie odnajdzie się w terminie 6 miesięcy, będzie to podstawa do wydania decyzji o umorzeniu postępowania dekretowego.

W kwietniu 2016 roku wybuchła afera dotycząca działki przy Chmielnej 70. Jak wyszło na jaw, reprywatyzacja nie powinna mieć miejsca w tym wypadku. Właścicielem nieruchomości przed nacjonalizacją był Duńczyk. Rząd PRL podpisał wówczas umowę z Danią. Ministerstwo Finansów twierdzi, że ratusz posiadał dokumenty, w których była informacja, że działka ta została spłacona. Nie powinna być do zwrotu, a mimo to dokonano reprywatyzacji gruntu. Sprawę prowadził mecenas Robert Nowaczyk. Decyzję o zwrocie Chmielnej 70 wydał wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub Rudnicki. Jak się okazało, byli oni powiązani finansowo. Przez to działanie Warszawa utraciła grunt o wartości nawet 160 mln zł.

W ostatnim czasie doszło do szeregu zatrzymań w związku z nieprawidłowościami dotyczącymi reprywatyzacji działki pod dawnym adresem Chmielna 70. CBA zatrzymało w tej sprawie początkowo pięć osób. Adwokata Roberta N., byłego zastępcę Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba R., jego rodziców Wojciecha R. i Alinę D. oraz architekta Marcina L. Wszystkim postawiono zarzuty udziału w oszustwie na szkodę spadkobierców. Dodatkowo Robert N. i Jakub R. usłyszeli zarzuty korupcyjne.

Kolejne zatrzymania nastąpiły we Wrocławiu. Prokuratura postawiła zarzuty kolejnym trzem osobom. Gertrudzie J.F., Mariuszowi P. oraz Jerzemu M. postawiono zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków, a dwójce z nich dodatkowo działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Nie dopełnili oni między innymi obowiązku dbania o środki publiczne.

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w związku z całą aferą reprywatyzacyjną jest na celowniku śledczych. Jak wynika z opinii osób komentujących szeroko temat, winą za sytuację obarczana jest właśnie ona. Uważa się, że popełniła katastrofalne błędy w związku z procesami reprywatyzacji. Materiał dowodowy ma wskazywać na brak nadzoru nad procesem wydawania decyzji przez urzędników Biura Gospodarowania Nieruchomościami. W mediach wspomina się o tym, że prokuratorzy zamierzają postawić prezydent zarzut niedopełnienia obowiązków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.